Kto nie podaje ręki panom O.

Bogumił Kobiela jako Drewnowski w „Popiele i diamencie” współpracuje z podziemiem (Zbigniewem Cybulskim i Adamem Pawlickim), co nie przeszkadza mu być sekretarzem PKWN-owskiego prezydenta miasta, potem ministra. Ten sam Bogumił Kobiela w „Zezowatym szczęściu” Andrzeja Munka, gdzie akcja dzieje się przed wojną, podczas manifestacji na ulicach Warszawy wykrzykuje dla przodu pochodu „Wodzu prowadź na Kowno”, a dla opozycji z tyłu, „Żydzi na Madagaskar”. Obu genialnym rolom Kobieli pozazdrościł chyba rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego. Chciał pokazać, że w obecnych czasach jest jak przed wojną, po wojnie, i w ogóle zawsze są takie typki, co starają się wszystkim zrobić dobrze.

Można dyskutować, czy role Kobieli u Wajdy i Munka, to postacie pozytywne. Reżyserzy do swych bohaterów, obu wcieleń Kobieli, odnoszą się raczej z pewnym politowaniem. Jednak rektor Reich nie zasłużył sobie chyba nawet na to. Oczywiście nie ma talentu Kobieli. Dlatego gdy jednego dnia mało wiarygodnie spławia Obajtka z Uniwersytetu, a drugiego biegnie na polityczną imprezę Ortyla, wypada tylko żałośnie.

Na końcu dowiedzieliśmy się, po co właściwie Obajtek próbował logować się na Uniwersytecie Rzeszowskim. Po prostu na ten dzień marszałek Ortyl zaplanował sobie „utworzenie Podkarpackiej Rady Rektorów Szkół Wyższych”. Niewątpliwie miało więc być tak, że Obajtek i inne PiS-owskie „gwiazdy” przybywają na Uniwersytet, a w przekazach medialnych miało się z tego ulepić kulkę łączącą przekaz o „genialnym pomyśle” Ortyla, a na końcu ludziki zrozumieją z tego tyle, że na Podkarpaciu wszystkie wyższe uczelnie funkcjonują w PiS-owskim standardzie Collegium Humanum. Nikt nie zauważy, że analogiczny przekaz Ortyl ze swoim zarządem generował już w lipcu 2023 roku, a więc przed wyborami parlamentarnymi. Zbliżają się kolejne wybory, tym razem prezydenckie i Ortyl z resztą PiS-owskich „geniuszy” ma tylko taki pomysł, żeby powtarzać znowu to samo.

W każdym razie rektor Reich na chwilę plany pomieszał, bo nie pozwolił patronować całej akcji Obajtkowi przez występowanie na Uniwersytecie, ale na utworzenie „Podkarpackiej Rady” karnie pobiegł i pozwalał się fotografować, jako pacynka w cyrku Ortyla. Na tym właśnie polega problem. Żadnej odnowy standardów moralnych w polskim życiu publicznym nie będzie, póki osoba o pozycji prof. Adama Reicha, Rektora Uniwersytetu, nie będzie mówiła jasno: nie podaje się ręki osobom o kondycji moralnej Obajtka czy Ortyla, bo ktoś może pomyśleć, iż ten kto tak czyni, akceptuje ich standardy etyczne w życiu publicznym, a być może nawet sam prowadzi się podobnie, jak Obajtek w Orlenie, czy Ortyl np. w sprawach Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 1 w Rzeszowie (obecnie Uniwersytecki Szpital Kliniczny).

Akurat to ostatnie może tłumaczyć, czemu rektor Reich nie chce powiedzieć jasno, że nie chce Obajtka na Uniwersytecie z powodów etycznych, tylko zasłania się jakimiś opowieściami o braku prądu. Dlaczego następnego dnia tak ochoczo biegnie świadczyć Ortylowi usługi w zakresie budowania przekazu że wszystkie uczelnie wyższe na Podkarpaciu, grzecznie służą PiS-owi. Po prostu okazało się ostatnio, że rektor Reich bez zastrzeżeń broni interesów Ortyla w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim. Jak już pisaliśmy, pierwsze, co zrobił nowo mianowany przez rektora Reicha dyrektor szpitala, desperacko rzucił się by natychmiast zakończyć proces, w którym zaczęło wychodzić na światło dzienne to, co w szpitalu rzeczywiście w ostatnich latach się działo. Do tej sprawy wkrótce wrócimy. Ale z ostatnich zdarzeń płynie morał jasny. Trzeba uważnie obserwować, kto bez zażenowania podaje rękę Obajtkowi, czy Ortylowi. Natomiast prof. Adamowi Reichowi trzeba zwrócić uwagę. Bywa tak, że kto wszystkim chce robić dobrze, na końcu obrywa z obu stron. Siedzenie na barykadzie okrakiem to ryzykowna pozycja. Może jednak, gdy nie wie się, jak postąpić, to zwyczajnie należy zachowywać się uczciwie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *