Co tak naprawdę PiS zrobiło z Kościołem?

Wersja oficjalna, ta, którą przedstawiają w szczególności liberalne i lewicowe media mówi, że hierarchia kościelna, kapłani, są masowo zamieszani w nieprawidłowości, nadużycia, których dopuszczają się politycy PiS. Media PiS-owskie pokazują Kościół jako najwierniejszego alianta Partii, zjednoczonych w walce z imperium ciemności, czyli głównie Tuskiem. Trzeba znać trochę kuchni by wiedzieć, prawda może być bardziej skomplikowana.
Wiele trudu włożono, by księża byli postrzegani jako część aparatu partyjnego. Kapłani nie wykazywali się rozsądkiem, gdy na to zezwalali, wręcz się dopraszali. Po, z jednej strony bluźniercze, z drugiej strony komedyjne sceny, gdy politycy PiS wręcz zajmowali ich miejsce za ołtarzem. Skutkiem zgorszenie, co najmniej niesmak nierzadko większości wiernych. Jednak to jeszcze daleko od stawania się wprost uczestnikami grup przestępczych. Jak do tego doszło?
Niestety, są dobre powody twierdzić, iż w pewnym momencie działania wobec Kościoła przekroczyły rubikon bezpośrednich operacji służb, kombinacji, w których używano Kościoła i kapłanów do uwiarygadniania operacji o takim charakterze. To były sytuacje, gdy hierarchowie, duchowni, wpadali w zastawiane na nich pułapki których sensu (przynajmniej na początku) nie rozumieli, a teraz, jest już za późno. Dlaczego miało być tak, że całe spectrum legalnych i nielegalnych metod, aż po przysłowiowego Pegasusa, nie miało zostać zastosowane również w taki sposób? Czy to nie lepiej, niż lewackie teorie tłumaczy, czemu w polskim Kościele pojawiły się zupełnie nieprawdopodobne sytuacje?
Według naszej wiedzy właśnie tak było. Powinno to zostać kompleksowo wyjaśnione, gdyż od tego zależy fundamentalna ocena: w których przypadkach biskupi, kapłani, działacze katoliccy byli częścią patologii, nazwijmy po imieniu, nieraz przestępczych, a kiedy Kościół był ofiarą?
Zbadanie metod działania grup przestępczych (w tym partyjnych), nielegalnych działań służb, to domena przede wszystkim prokuratury. O ile sama zdoła strząsnąć dokładnie tę samą zarazę z siebie. Już w tej chwili toczą się postępowania, których przynajmniej częścią są relacje między politykami, służbami i strukturami kościelnymi. Jednak katolicy mają prawo, a być może nawet obowiązek, pytać o to wprost hierarchię, duchownych. Dlatego pytamy.
Na Podkarpaciu rekord w bardzo instrumentalnym używaniu biskupów, księży, czy wydarzeń jak pielgrzymka do Częstochowy do kampanii politycznych, pobił niewątpliwie Daniel Obajtek. Człowiek w ogóle nie związany z Podkarpaciem, nagle wyłonił się w kampanii do Parlamentu Europejskiego, nazwijmy rzecz po imieniu, używał struktur i ludzi Kościoła, ile wlezie. Dlaczego? Na czym to polegało? Czemu jest na to przyzwolenie? Daniel Obajtek, postać co najmniej wątpliwa, przedstawiane jest mu wiele zarzutów o działania wątpliwie moralne, w życiu prywatnym chyba też nie wzór katolickiej etyki. Skąd to nagle? Przyjeżdża na Podkarpacie, wszystko w Kościele do jego nieograniczonej dyspozycji?
Było niedawno, łatwo odtworzyć, jak to przebiegało. Całą kampanię, obecność Obajtka na Podkarpaciu, otworzył wywiad w Katolickim Radio Via. Skoro tak, najprościej zapytać dyrektora, ks. Jakuba Ngiego. Wywiad był w istocie materiałem propagandowym. Jak doszło do zainicjowania takiej współpracy z Obajtkiem? Dlaczego Ksiądz Dyrektor zdecydował się umożliwić używanie katolickiej rozgłośni w taki sposób? Czyja to była decyzja? Jakie były jej przesłanki? Może po prostu ks. Nagi dysponuje bardzo przekonującymi dowodami na to, że nic z tego, co jest zarzucane Obajtkowi, nie jest prawdą?
Wszystko to wydaje się bardzo wątpliwe. Właśnie dlatego rozpatrzona powinna zostać też druga ewentualność. Czy ludzie Kościoła działają na pewno dobrowolnie? Czy możliwe jest, że faktycznie uwierzyli w niewinność polityków PiS? Czy to, co się dzieje można wyjaśnić tylko przekazywaniem (odrażających moralnie) korzyści majątkowych? A może jednak chodzi o inne mechanizmy?
Jeśli ks. Jakub Nagi, hierarchowie, inni księża, nie weszli w te podejrzane układy dobrowolnie, a nie chcą, nie mogą powiedzieć tego wprost, zapewne można znaleźć sposób, by inteligentnie dać do zrozumienia. Tak, by zadziałała zasada sapienti sat. Jeśli takie pytania będą publicznie padać, za każdym następnym razem, gdy polityk PiS, co do którego wiadomo, iż publicznie kwestionuje się jego uczciwość, legalność jego działalności, nim np. wystąpi z biskupem, te wątpliwości powinny zostać rozwiane, np. na antenie katolickiego radia. Bez tego katolicy, przynajmniej w części, będą wciąż co najmniej zagubieni, jeśli nie wprost zgorszeni. Jeśli takich wyjaśnień brak, publicznie muszą paść pytania. Niniejszym to czynimy. Czy Ksiądz Dyrektor Jakub Nagi raczy się wypowiedzieć?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *