Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej to specjalna komórka organizacyjna, powołana do badania przypadków nadużyć wśród prokuratorów i sędziów. To tam mają trafiać zawiadomienia, gdy zawodzi kontrola instytucjonalna wewnątrz struktur wymiaru sprawiedliwości. To miejsce, do którego zgłasza się sprawy, gdy podejrzewa się, że aparat ścigania chroni sam siebie. Teoretycznie to ostatni adres, pod którym można jeszcze szukać niezależności i odpowiedzialności.
Właśnie do tego wydziału już w maju 2025 roku Krzysztof Kłak, przewodniczący Komisji Rewizyjnej Sejmiku Województwa Podkarpackiego, skierował obszerne pismo. Zawierało ono szczegółowe informacje o działaniach – a raczej zaniechaniach – prokuratorów pracujących nad sprawami o strategicznym znaczeniu dla regionu. Oczekiwał rzeczowej reakcji. Tymczasem odpowiedź z 6 czerwca 2025 roku – podpisana przez prokuratora Dariusza Makowskiego – zamiast odnieść się do faktów, ograniczyła się do pytania proceduralnego: „czy to jest skarga, czy zawiadomienie?”. W praktyce: udawanie, że się nie rozumie oczywistego tekstu.
Czy to wyraz niekompetencji, czy element gry na czas – nie wiadomo. Kłak jednak nie zamierzał na tym poprzestać. Właśnie dlatego, w czerwcu, skierował do Prokuratury Krajowej kolejne pismo – precyzyjnie sformułowane, rozszerzone, formalnie jednoznaczne. Jeśli ktokolwiek naprawdę nie rozumiał, teraz już nie będzie miał wymówki. To test: czy Wydział Spraw Wewnętrznych podejmie działania, czy dalej będzie udawał, że sprawy nie ma.
Wcześniejsze pismo z 8 maja 2025 roku było formalnie wystąpieniem kontrolnym, ale de facto pełniło rolę zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez prokuratorów – funkcjonariuszy publicznych, którzy przez lata prowadzili, nadzorowali lub wygaszali postępowania związane z nieprawidłowościami w podkarpackich instytucjach. Centralnym wątkiem były wydarzenia wokół Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 1 w Rzeszowie (dziś Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego), zwłaszcza te dotyczące wprowadzenia robota operacyjnego oraz usunięcia profesora Krzysztofa Gutkowskiego.
Kłak wskazywał na łańcuch decyzyjny i powtarzający się wzorzec: sprawy były przenoszone z jednostki do jednostki, a odpowiedzi prokuratorskie opierały się na ogólnikowych zapewnieniach o rzetelności działań. Faktyczne uzasadnienia decyzji nie były przedstawiane, zaś kluczowi uczestnicy wydarzeń nie bywali przesłuchiwani. Słusznie zadawał pytanie: czy rzeczywiście system ma prawo do takiej dyskrecjonalności, jeśli chodzi o dobro wspólne mieszkańców regionu?
W odpowiedzi na powyższe Wydział Spraw Wewnętrznych przesłał jedynie pytanie: czy pismo należy traktować jako skargę, czy zawiadomienie o przestępstwie? Jeśli nie zostanie to doprecyzowane – pismo zostanie pozostawione bez biegu. Trudno nie uznać tego za posunięcie defensywne, pozbawione realnej woli zbadania problemu. Kłak więc odpowiedział – jednoznacznie.
W swoim nowym piśmie nie tylko formalnie potwierdził, że wystąpienie z 8 maja było zawiadomieniem o przestępstwie, ale również wskazał na konieczność działania. Podkreślił, że prokuratura przez cały czas unikała przesłuchania prof. Gutkowskiego, że kluczowe fakty były ignorowane mimo interwencji poselskich, a reakcje organów ścigania nosiły cechy działań pozornych. Zażądał: powierzenia sprawy jednemu, konkretnemu, niezależnemu prokuratorowi, który podejmie działania natychmiast.
Kłak idzie jednak dalej. W jego ocenie mamy do czynienia z patologią systemową, wielopiętrową i świadomie podtrzymywaną. Układ obejmuje nie tylko samorząd, lecz również prokuratury i sądy. Proponuje wręcz przeprowadzenie audytu wewnętrznego w Prokuraturze Krajowej. Główne wątki – fałszywe donosy na profesora, manipulacje wokół przetargu na robota, eliminowanie osób niewygodnych – składają się na jeden obraz: systemu działającego w obronie interesów, a nie obywateli.
Wnioski są poważne. Kłak, jako przewodniczący komisji rewizyjnej, de facto podjął próbę złamania tzw. układu podkarpackiego. Każdy, kto mieszka w tym regionie, wie – lub się domyśla – jaka grupa interesu rozdaje karty, kontroluje szpitale, nadzoruje śledztwa, obsadza stanowiska. To nie tajemnica. Pytanie brzmi, czy znajdzie się ktoś, kto będzie chciał z tym realnie walczyć.
Krzysztof Kłak nie wygląda na człowieka, który się cofnie. Wygląda na to, że zamierza doprowadzić sprawę do końca. A przy okazji dowiemy się, jak wysoko sięgają macki układu – i kto jeszcze gotów jest im się przeciwstawić.
Dodaj komentarz